Ceterum censeo Conventum esse delendum
Marek Stefan Szmidt
 
strona główna · działy · tagi · o autorze · szukaj · Polacy.eu.org  
 

Polska2013.02.02 11:27

Na przekór wierze w Statystykę

 

tabelkom, gwiazdkom i sondażom

 

„Postępowi technicznemu” towarzyszy technicyzacja myślenia, sprzyja on rozprzestrzenianiu się „maszynowych” koncepcji człowieka...


 

Jako odtrutkę dla eksperymentów statystycznych, humorystycznie potraktowanych na http://polacy.eu.org/3337/?monitor=3337#nowy polecam poniższy szkic pana Tomasza Gabisia omawiający znaczące dzieło Friedricha Georga Jüngera pod tytułem „Perfekcja Techniki”, pochodzący ze stron www Autora http://www.tomaszgabis.pl/?p=642.

 

Praca F.G.Jüngera  porusza te „elementy” życia we współczesności, które tak fascynują całą gamę totalitarystów, od komunistów, poprzez socjalizm, do „narodowców”, usiłujących narzucić zrzeszeniom mechanicznie kontrolowany system zarządzania państwem i żyjącymi w nim Indywidualnościami.

 

Szkic pana Tomasza Gabisia, przybliża Czytelnikowi polskiemu jüngerowskie, logiczne wyjaśnienie: skąd się bierze i dokąd prowadzi fascynacja demokracją i ideologizacja narodów, która narzucana jest tak odczuwalnie i natrętnie przez środowiska związane z Unią Europejską, „systemem przywiślańskim”, a ostatnio nawet - przez wietrzące zmianę ekipy rządzącej – nieliczne, lecz usiłujące zwrócić na siebie uwagę, rzekomą Polskością Najprawdziwszą, grupki post-moczarowskie; wszystko To celem zagłuszenia odradzających się Ruchów Narodowych, opartych o etykę Cywilizacji Łacińskiej, obcą „wartościom mechanicznym”, tak trafnie opisanym przez Jüngera.

 

* * *

 

Pierwszą wersję „Perfekcji techniki” ukończył Friedrich Georg Jünger jesienią 1939 roku, a zatem w chwili, gdy rozpoczynała się wielka, planetarna wojna stanowiąca kulminacją dotychczasowego rozwoju techniki i obejmująca, właśnie dzięki technice, swoim zasięgiem głębiny mórz, ziemską atmosferę, strefy polarne, pustynie. W tym samym roku traktat znalazł się wśród zapowiedzi wydawniczych hamburskiego wydawnictwa Hansaetische Verlagsanstalt jako Iluzje techniki. W trzy lata później skład drugiej wersji został zniszczony podczas alianckiego nalotu bombowego. W takich samych okolicznościach w 1944 roku spłonęła większość egzemplarzy wydrukowanego już przez Klostermann Verlag wydania O perfekcji techniki - zachowały się jedynie pojedyncze egzemplarze. Było tak, jakby sama technika ze wszystkich sił usiłowała przeszkodzić ukazaniu się tej książki. I nic dziwnego, bo miała się czego obawiać, gdyż jüngerowski traktat, w kolejnej wersji opublikowany w 1946 roku atakuje ją w sposób tak gwałtowny i bezlitosny, że próżno szukać czegoś podobnego w XX wieku. Do dziś znajduje swoich czytelników w Niemczech; miała siedem wydań.

 

Technika, mówi diagnoza i akt oskarżenia sformułowane przez Jüngera, dążąc do bezcelowej perfekcji wyrywa człowieka z naturalnych więzi, neguje wszystko, co winno trwać i nie podlegać zmianom, niszczy hierarchie, tradycje, instytucje, pragnie – przepojona straszliwym głodem władzy – podporządkować sobie wszystkie dziedziny życia. Efektem jest totalna technicyzacja, funkcjonalizacja i racjonalizacja egzystencji człowieka: edukacja, kultura, polityka, państwo, prawo, rozrywka włączone zostają w techniczną organizację i podlegają jej regułom, na przykład państwo seryjnie produkuje ustawy, zarządzenia, nakazy i zakazy dokładnie tak samo jak maszyna przedmioty. W technicznym krajobrazie wszystko nabiera monotonnego rytmu maszyny, wszystko zaczyna istnieć i działać na wzór automatów. Człowiek nie tylko jest zależny od technicznej organizacji, ale jest przez nią wprawiany w ruch, administrowany, użytkowany, podporządkowany mechanicznemu przymusowi.

 

Sądzono niegdyś, ze technika będzie dla człowieka wyzwoleniem, uwolni go od „przekleństwa pracy” , obdaruje „wolnym czasem” i bogactwem. Wszystko to było złudzeniem wynikającym z naiwnej wiary, że techniczna organizacja władna jest zmienić rzeczy podlegające całkowicie innym prawom i przeznaczeniom. „Wolny czas” jest wolny tylko dla tych, którzy są wolni, którzy myślą, tworzą i oddają się wolnym „zatrudnieniom”. Ale do tego zdolni są tylko nieliczni, większość z nas zdobywając więcej czasu potrafi go jedynie zabijać. W rozrywkach i przyjemnościach ludzi epoki technicznej, udział ma to, co mechaniczne i automatyczne, dlatego są one puste, brak im pogody ducha, radości i spontaniczności. Radość nie towarzyszy ani rozrywkom ani pracy, czczonej z tym większym etycznym fanatyzmem. Młodość człowieka ery technicznej pozbawiona jest świeżości, jego starzenie się jest sztuczne, nie dojrzewa on w sposób organiczny i naturalny.

 

Pojęcie czasu również staje się mechaniczne, panuje zegarowy ład, któremu poddana jest praca, zabawa i sen. Wszystko jest mierzalne i obliczalne, żyjemy w martwym, zracjonalizowanym, zorganizowanym, zegarowym czasie, który jest coraz szybciej konsumowany i którego zawsze brakuje. Martwy czas zegarów zastępuje czas życia określanego przez narodziny, wzrost, kwitnienie, dojrzewanie, więdnięcie, gnicie i obumieranie. „Wolny czas” należy do czasu życia, a więc leży poza techniczna aparaturą, dlatego człowiek dysponujący jedynie mechanicznym pojęciem i poczuciem czasu, traci zdolność do posiadania „czasu wolnego”.

 

Iluzją jest również wiara w to, że tzw. postęp techniczny pomnaża bogactwo. Po pierwsze dlatego, iż zakłada on nieustanną konsumpcję bogactwa rabowanego naturze. Współczesny homo technicus kiedy widzi raj, myśli jedynie o tym, jak go wyzyskać, zapominając, że raj wyzyskiwany i wykorzystywany przestaje być rajem. Jest czymś obrzydliwym widok człowieka ścigającego na statkach i kutrach wieloryby, aby te wspaniałe, potężne morskie ssaki ucieleśniające siłę, nadmiar i radość żywiołów, przerobić na mydło i tran.

 

Po drugie, bogactwo nie jest czymś, co może zostać mechanicznie wytworzone, stanowi ono bowiem wymiar bytu, jest „królewskością” w samym człowieku, jego wewnętrzną „żyłą złota”. Ludzie urodzeni po to, by wyzyskiwać i zużywać, ludzie – konsumenci nigdy nie tworzą bogactwa, nie dającego się opisać w wulgarnym języku ekonomistów. „Bogaty” oznacza naprawdę tyle co potężny, szlachetny, królewski, bogactwo to królewska siła i władza w człowieku, którą jeden posiada, a inny nie.

 

Postępowi technicznemu” towarzyszy technicyzacja myślenia, sprzyja on rozprzestrzenianiu się „maszynowych” koncepcji człowieka, czyniące go systemem funkcji i relacji determinowanym przez mechaniczne konieczności.

 

Nic dziwnego, że bujnie rozwija się statystyka: bezustannie coś się liczy i przelicza, gorączkowo szukając statystycznych odpowiedzi , zapominając o tym, że człowiek nosi na sobie odciśnięta sygnaturę wolności, wielkości i podłości, szlachetności i tchórzostwa, które wymykają się wszelkim mechanicznym determinacjom. Funkcjonalne, statystyczne myślenie nigdy jednak nie odpowie na pytanie dlaczego jeden człowiek żyje duchem i wolą, inny zaś tępo z dnia na dzień wegetuje.

 

Przejawem stechnicyzowanego życia i myślenia o naturze jest także dążność, aby z tego co naturalne wypreparować hormony i witaminy, wytwarzać syntetyczne i sztuczne substancje, organizować i racjonalizować jedzenie i odżywianie. Homo technicus nie widzi jabłka, lecz witaminy i kalorie, i nie pojmuje, ze wszystkie substancje, z jakich składa się jabłko, nie mogą go zastąpić, gdyż jest ono przejawem zasady wyższej niż wszystkie te składniki razem wzięte. Jabłko jest formą życia: rodzi się, pęcznieje, rośnie, dojrzewa, gnije, pachnie, ma kolor i smak. Dobrze czynią ci , którzy zjadają jabłko, a nie zawarte w nim substancje i witaminy. Istnieje bowiem fundamentalna różnica pomiędzy jedzeniem jabłka dlatego, że jest jabłkiem, a jedzeniem jabłka jako zbioru chemicznych substancji „dobrych dla zdrowia” : w pierwszym przypadku człowiek zachowuje się jak zdrowy, w drugim – jak chory.

 

Technicyzacja myślenia polegająca na tym, że formy życia postrzega się jako martwe struktury wyabstrahowanych, wypreparowanych z całości elementów, sprzyja również powstawaniu ideologii i ułatwia ich popularyzację. Ponieważ człowiek staje się coraz bardziej mobilny i coraz silnej jest mobilizowany przez techniczne aparaty, rośnie jego podatność na ideologie, gdyż technika co prawda obywa się bez ideologii (choć towarzyszą jej technoutopie), ale otwiera dla nich przestrzeń. Całe warstwy i grupy społeczne wprawiane są w ruch przy pomocy ideologii i wpadają pod władze ideologów, lud poddany ideologicznej obróbce zamienia się w masy. Spotęgowany racjonalizm techniki rodzi ideologiczny irracjonalizm ogarniający masy na wzór napadów gorączki.

 

Będąc mechanicznymi uogólnieniami i wulgaryzacjami wiary i wiedzy, ideologie są produkowane i fabrykowane, można je dowolnie przemieszczać, montować i demontować, składać i rozkładać. Wszystkie, niezależnie od treści, przystosowane są do funkcjonowania w ramach technicznej aparatury, przy pomocy których się je rozpowszechnia. Dlatego ich różnorodność jest pozorna, w głębszym wymiarze nie ma między nimi żadnych różnic.

 

Ideologie wypełniają pustą przestrzeń, jaka pozostaje po likwidacji przez technikę tradycji, instytucji, więzi i hierarchii. Przestrzeń życiowa ulega ścieśnieniu, człowieka żyjącego w „zimnym, chorym świetle jarzeniówek i neonów”, w „odczarowanym” przez technikę świecie, ogarniają lęk przed pustką, nuda, depresja, poczucie bezsensu, niepokój, nerwowa ruchliwość. Aby znieść napełniające go poczucie pustki, musi odnosić wrażenie, że stale coś się dzieje, że w czymś bierze udział, w trwającej bezustannie akcji. Masy gnane są to tu, to tam przez nigdy nienasyconą potrzebę nowości, sensacji, skandalu, przeżyć i wrażeń. Na ich głównego bohatera wyrasta aktor filmowy, będący figurą technicznego aparatu, przystosowaną do wytwarzanej przezeń sztucznej rzeczywistości. Jego fotografuje się najczęściej, bycie fotografowanym to główne zajęcie aktora, którego wizerunki spotyka się wszędzie. Dodać tu należy, że o ile dawniej malowano portrety, to współcześnie człowieka się fotografuje, co ma swoje źródło i w tym, że człowiek w ogóle stał się bardziej „fotogeniczny”; ludzka fizjonomia i ciało, zmechanizowane na podobieństwo automatów, „wypolerowane” i „naoliwione” zwiększyły swoją „fotografowalność”.

 

Aktorów (teatralnych) traktowano niegdyś z nieufnością; szczególnie lud nie darzył ich zaufaniem. Dzisiaj gdy upadły kasty i stany a lud zastąpiły masy, aktorów (filmowych) otacza się kultem, co ma związek z tym, iż są oni surogatem, a życie, myślenie i odczuwanie mas nakierowane jest na surogaty właśnie.

 

Drugi bohater mas, wielbiony i czczony, to sportowiec-rekordzista, co nie dziwi, bo prawie cały współczesny sport należy do świata techniki. Stopery, zegary, aparaty pomiarowe mierzą wyniki i rekordy z dokładnością do tysięcznych części sekundy. Każdy ruch sportowca kontrolują aparaty, sportowcy przemieniają się w rodzaj maszyn, w gatunek coraz lepiej i wydajniej funkcjonujących automatów. Wszystkie dyscypliny sportu mają w sobie coś mechanicznego, sterylnego, wystudiowanego, brak im lekkości, spontaniczności ruchów, swobodnej improwizacji – podobny los spotkał taniec.

 

Rozkosz jaką daje nam pływanie i nurkowanie pojawia się w chwili naszego zetknięcia z żywiołem, kiedy nasze ciało zanurza się w jego krystaliczną świeżość, jego chłodną przezroczystość. Ta rozkosz musi zniknąć wówczas, gdy liczy się tylko technika opanowania ruchów i szybkość z jaka pływak przemierza dystans. Technika niszczy w sporcie zarówno jego duchowy, jak i cielesno-zmysłowy wymiar, wypędza zeń spokojne piękno, pewną niedbałość ruchów, wdzięk i grację. Najwyraźniej widać to u kobiet uprawiających sport: ich ciała i twarze mają ów specyficzny sterylny, „laboratoryjny” i twardy wyraz. Wszystko to jest przejawem nowego purytanizmu tożsamego z totalną higienizacją i racjonalizacją życia: sen, erotyzm, odżywianie podporządkowane są nadrzędnemu celowi, jakim jest rekord i zwycięstwo. Nie mamy tutaj do czynienia z ludźmi, którzy dysponując nadmiarem sił witalnych skłonni są podejmować wyzwanie i pokonywać kolejne granice, lecz z ascetycznymi profesjonalistami, cały czas kontrolującymi swoje siły, aby móc gospodarować nimi w najbardziej racjonalny i oszczędny sposób.

 

W wielkich miastach ery technicznej panuje atmosfera nierzeczywistości, ludzie żyją tu jak nurek pod kloszem; kiedy spogląda się przez wielkie szyby do wnętrza kawiarń i biur , ma się wrażenie, jakby patrzyło się na akwaria. Gdyby człowiek z innej epoki, nie mający pojęcia o naszej technice, odwiedził współczesne wielkie miast, i zapytano by go, jakie moce tutaj panują, odpowiedziałby zapewne: jakieś potężne i złośliwe demony. I miałby rację, bo techniczne ratio, w którym czysto przyczynowo-skutkowe myślenie, sprzęga się z myśleniem teleologicznym, jest bramą przez którą wdziera się to, co demoniczne.

 

Homo technicus przyszedł na świat w wyniku czynu tytana Prometeusza, który wykradł bogom ogień. Ten ogień ma solarne pochodzenie, jest częścią wielkiego ognia słonecznego, bez którego niemożliwe byłoby życie, toteż gniew bogów nie bierze się stąd, że ludzie korzystają z ognia; bogowie wiedzą przecież doskonale , że ogień jest dla ludzi rzeczą dobrą i pożyteczną. Gniew bogów wzbudza pragnienie ludzi, aby ogień był ich narzędziem i posłusznym „sługą”. A to właśnie jest aktem profanacji i rewoltą przeciwko bogom.

 

Według Jüngera panowanie technicznego ratio, poddanie świata i człowieka logice techniki, idzie w parze z demokratyzacją, umasowieniem i ideologizacją narodów. Jest to proces o zasięgu planetarnym, proces zwycięski, niepowstrzymany i nie do cofnięcia. Ale przyjdzie moment, kiedy okaże się, że wiedzie on gatunek ludzki na skraj samozagłady.

 

Epoka perfekcyjnej mechaniki jest epoką saturniczną, i tak jak Saturn pożera własne dzieci, tak i ona pożera wszystkie „zabezpieczenia” ludzkiej egzystencji: religijne, moralne, kulturalne, obyczajowe, ba, pożera same podstawy egzystencji człowieka. Kiedy je całkiem pożre, kiedy zrabuje już wszystkie „telluryczne substancje”, wtedy nastąpi koniec.

 

Jünger twierdził, że jak najdalszy jest od romantycznej negacji techniki, która, jeśli zważyć, jak dalece zaawansowany jest proces perfekcjonizacji techniki, byłaby jedynie bezpłodnym marzeniem o powrocie do czasów konnych zaprzęgów. Nie żyjemy, podkreślał, na odległej wyspie czy w dziewiczej puszczy, ale w miejscach, gdzie w każdej chwili jesteśmy osiągalni dla technicznych aparatur i wtłoczeni w techniczną organizację. Nie istnieje żadne „z powrotem”, żadne „wstecz”. Można tylko przejść przez epokę techniczną. Jak? Jünger odpowiada:

 

Nie tylko przechodzień na ulicy musi ćwiczyć się w nieustannej czujności, aby nie zostać rozerwanym na strzępy przez maszynerię. Ta czujność, rozleglejsza, przenikliwsza, jest dziś wymagana od każdego człowieka nie pozbawionego duchowości, który zachował poczucie, że jest czymś więcej niż tylko kółkiem lub śrubką w olbrzymiej maszynie”.

 

Ta duchowa czujność nie może kierować się przeciwko technice jako takiej, ale przeciwko jej inwazji w coraz to nowe sfery życia, które anektuje, aby nad nimi panować. Nawet jeśli jednostka czuje się bezsilna wobec Tytanów, to, uważał Jünger, nie istnieje żadna powszechna konieczność (konieczność dla każdego jest inna), abyśmy mieli akceptować maszynowe ujęcie procesów życia, mitologię postępu, dominację myślenia wyłącznie w kategoriach celowości, funkcjonalności i użyteczności, posługiwanie się pojęciami, które zamiast być kluczami do świata, stały się „narzędziami włamywacza”. Umysły, pisał Jünger, zastanawiające się jedynie nad zyskiem i korzyścią, jedynie wyzyskują i wykorzystują świat. Przestańmy zatem zastanawiać się jedynie nad zyskiem i korzyścią, a ocalimy może trochę świata.

 

Mimo całego swojego pesymizmu, z jakim patrzył na przyszłość ludzkości, pisarz zachował nadzieję, że należący do gatunku tytanidów, kulawy jak Hefajstos i jednooki jak cyklop homo technicus znienawidzony przez bogów z powodu swojej gorączkowej, nieustannej krzątaniny i ekscentrycznego dążenia do władzy, nie zwycięży ostatecznie człowieka potrafiącego odczuć „pełnię spoczywającego bytu”, nie zdoła wytępić ludzi muzykalnych (kochających i kochanych przez Muzy), których myślenie odporne jest na iluzje technicznego postępu. Dzięki nim, rozpoznającym w maszynie reprezentację martwej strony rzeczywistości, złamane być może mechaniczne pojęcia czasu i przestrzeni. Wygnani bogowie – Apollo, Dionizos i Pan powrócą i zwyciężą tytanów, monotonny rytm maszyn i automatów ulegnie wiecznemu rytmowi życia.

 

 

Tomasz Gabiś

Pierwodruk: „Stańczyk. Pismo postkonserwatywne” nr 32 (1998).”

 

* * *

Z powyższego szkicu wyraźnie wynika sposób pojmowania świata i Człowieka, przez ruchy i systemy totalitarne, którym przeciwstawia się Myśl konserwatywna, chroniąc przez zniszczeniem zbiór Wartości, nazwanych przez Jüngera „zabezpieczeniami”, a będącymi faktycznie i niczym nie do zastąpienia: „podstawami egzystencji Człowieka”.

 

 

Wizja Jüngera, brutalna w swojej szarości pseudo-egzystencji i wręcz zastraszająca, zawiera jednak Nadzieję na przezwyciężenie, wszechwładnych od lat trzydziestych ubiegłego wieku, totalitaryzmów socjalistycznych, Wartościami cywilizacyjnymi, które bezustannie zohydza i „zakopuje”, a już na pewno skrzętnie ukrywa pod pozorami nowoczesnej edukacji każdy system totalny, w tym i ten „przywiślański”.

 

Bez tych Wartości, zwalczanych tak zaciekle przez całą „nowoczesność”, a które wymieniam raz jeszcze: Tradycji, Religii, Moralności, Kultury, czyli Wartości cywilizacyjnych, wypływających z Katolickiej Nauki Społecznej, (będącej – oprócz wspólnoty językowej, etc.- spoiwem zrzeszeń tworzących Naród Polski), Człowiek przestanie być indywidualną Osobą ludzką, a stanie się zaledwie trybikiem – już nie Polakiem, lecz wyalienowanym Nikim - w maszynie, zarządzanej przez – tym bardziej głośną, im bardziej bezduszną i bezbożną – awangardę ideową…

 

 

Ceterum censeo Conventum esse delendum 

 

 
1365 odsłon  średnio 3,3 (4 głosy)
zaloguj się lub załóż konto by oceniać i komentować   
Tagi: Statystyka, GUS, manipulacje.
Re: Na przekór wierze w Statystykę 
w.red, 2013.02.02 o 11:47
Uważam że błędnie pojmuje pan określenie "narodowiec". Bo moim zdaniem nie ma on nic wspólnego z tworzeniem ograniczającej ludzką wolność grupy, wręcz przeciwnie.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Na przekór wierze w Statystykę 
Marek Stefan Szmidt, 2013.02.02 o 12:20
Szanowny Panie,
Uwaga Pańska nie jest pozbawiona pewnych podstaw.
Dlatego właśnie, Myśl konserwatywna preferuje pojęcia:
1. Osoba ludzka - dla Jednostki indywidualnej, obdarzonej w Akcie Stworzenia Prawami i Wolnością
2. Obywatele - dla zrzeszenia Osób ludzkich w Naród i Państwo, podzielone na Województwa i Ziemie (powiaty)

To wszystko jest nudziarstwem, ale jeszcze kilka pokoleń temu wiedziało o tym "każde dziecko", więc były to sprawy oczywiste. Dziś już nie.

Narodowiec, to dla Myśli konserwatywnej - Osoba ludzka przywiązana do tradycyjnych wartości, nazywanych polskimi oraz budująca zrzeszenie spojone więzią tych wartości i języka.

Błędem Osób poczuwających się do tego zrzeszenia, jest przeświadczenie, iż Polakami czują się tylko etniczni Polacy.

Myśl konserwatywna nie sprzeciwia się, lecz wręcz wspomaga wszelkie, dobrowolne zrzeszenia Osób, co nie znaczy, że nie wytyka Im błędów, a czasami wręcz śmieszności - co najlepiej jest widoczne w stosunku Myśli konserwatywnej do Najprawdziwszych z Najprawdziwszych Prawdziwków, którzy nie posiadają metryk urodzenia ani chrztu (o genie "słowiańskim" A1R1 już nie wspominając), "gwarantujących" Ich polskość; braki czego rekompensują jednoczącymi Ich okrzykami: precz z Żydami.

Anty-cokolwiek nie jest spoiwem zrzeszeń - czego dowodzi historia. (A zwłaszcza już pseudo-plemienne wrzaski :-)

Aby scalić zrzeszenie należy budować "legendę" pozytywną, czego najlepszym dowodem są własnie znienawidzeni Żydzi, którzy - by zjednoczyć rożno-etniczne plemiona górskie, składające się zresztą w większej części z Kananejczyków (rodzimych Palestyńczyków - napisali ethos narodowy pod tytułem "Biblia", "trzymający ich w kupie" od ponad 3000 lat.

Dlaczego więc nie uczyć się od mądrzejszych i skuteczniejszych?
Myśl konserwatywna napisała już ethos "Idea Polski w Myśli konserwatywnej", a teraz "stuka "Odzyskać Polskę Myślą konserwatywną"

:-)
pozdrawiam serdecznie
MStS
PS. powyższe wątki starczą na napisanie ciekawej książki, tak są obszerne :-)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Na przekór wierze w Statystykę 
Piotr Świtecki, 2013.02.02 o 12:25
Przy całym polocie wszelkich wywodów Myśli konserwatywnej, co i rusz natykam się na jakieś zadymione obszary.
Tym razem jest to punkt 2.

2. Obywatele - dla zrzeszenia Osób ludzkich w Naród i Państwo,

Otóż nie. To dezinformacja.

Wyjaśnienie można by rozsnuć na spory tekst, ale nie ma na to czasu (ani mojego, ani Czytelników), zatem krótko:

- sprowadzanie więzi do obywatelstwa wywodzi się z kręgów "społeczności międzynarodowej" i jest zaiste wulgarną jak na te środowiska próbą dywersji ideologicznej;

- naród to związek z zupełnie innego poziomu, niż formy organizacyjne w rodzaju państwa;

- naród rozciąga się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie - w tym w przyszłość. Zatem obejmuje nie tylko "krew i groby" (których zajadle bronią Najprawdziwsi Polacy), ale i dzieci naszych dzieci.

Cieszę się natomiast niezmiernie i dziękuję za zwięzłe ujęcie, że:

Anty-cokolwiek nie jest spoiwem zrzeszeń - czego dowodzi historia.

Niestety, niektórzy bez żŻydów gubią się w rzeczywistości.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Na przekór wierze w Statystykę 
Marek Stefan Szmidt, 2013.02.02 o 12:30
Szanowny Panie,
osiągnięcie "jedności semantycznej" jest jedną z prac Syzyfa :-)

Myśl konserwatywna - jako Myśl legalistyczna, a więc oparta na Prawie wyłonionym - używa pojęcia Naród i Obywatel, wynikające z poniższego postanowienia ostatniego, ważnego etycznie Dokumentu Zasadniczego, regulującego prawa w Rzeczypospolitej:

"Naród winien jest sobie samemu obronę od napaści i dla przestrzegania całości swojej. Wszyscy przeto obywatele są obrońcami całości i swobód narodowych. Wojsko nic innego nie jest, tylko wyciągniętą siłą obronną i porządną z ogólnej siły narodu. Naród winien wojsku swemu nadgrodę i poważanie za to, iż się poświęca jedynie dla jego obrony. Wojsko winno narodowi strzeżenie granic i spokojności powszechnej, słowem winno być jego najsilniejszą tarczą. Aby przeznaczenia tego dopełnilo nieomylnie, powinno zostawać ciągle pod posłuszenstwem władzy wykonawczej, stosownie do opisów prawa, powinno wykonać przysięgę na wierność narodowi i królowi i na obrone konstytucji narodowej.
Użyte być więc wojsko narodowe może na ogólna kraju obrone, na strzeżenie fortec i granic, lub na pomoc prawu, gdyby kto egzekucyi jego nie był posłusznym." za +www.polishconstitution.org

pozdrawiam serdecznie
MStS

PS. warto zaznaczyć, że powyżej opisane pojęcia są wspólne dla Narodowej Demokracji i Myśli konserwatywnej
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Na przekór wierze w Statystykę 
Piotr Świtecki, 2013.02.02 o 12:34
To prawda - semantyka to "miękkie podbrzusze". Jeśli celnie zaanektowane, uniemożliwi nie tylko porozumienie, ale wręcz opis świata i panowanie nad nim.

Kimże zatem byli wówczas "obywatele"? Czy nie chodzi przypadkiem o "naród sarmacki"? Czy to nie trąci myszką, taką już mocno nadpsutą?

Uchylam turbana przed Myślą konserwatywną -
MT
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Na przekór wierze w Statystykę 
Marek Stefan Szmidt, 2013.02.02 o 12:43
Szanowny Panie,
aby się nie rozpisywać zbyt wylewnie, odsyłam uprzejmie to tekstu Konstytucji +www.polishconstitution.org

dodając, iż Myśl konserwatywna zasugeruje na Sejmie Walnym, Konstytucyjnym zniesienie podziałów stanowych oraz przedstawi projekt ordynacji wyborczej ograniczającej prawo głosu Osobom utrzymującym się ze struktur państwa, zasiłków i nie osiadających żadnej własności nieruchomej, a przynajmniej spółdzielczej. (celem ograniczenia socjalizmów)
:-)
pozdrawiam serdecznie
MStS
PS. należy dodać, iż w zapisach K3(3)M ujęto, iż Konstytucja ma zostać aktualizowana co lat 25, co nigdy nie nastąpiło, więc należy zlikwidować anachronizmy. (ach, ci Masoni :-)
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Widzę, że tu także pan Marek Stefan Szmidt zaczął grasować 
p.e.1984, 2013.02.09 o 21:13
Widzę, że tu także pan Marek Stefan Szmidt zaczął grasować. Ciekawe, dlaczego ten "konserwatysta" przebierający nóżkami z niecierpliwości, by zaimportować do Polski Żydów ( +palmereldritch1984.wordpress.com ) i nie stroniący od fałszowania historii, byle tylko nagonić Polaków do akceptacji tego pomysłu, tak sobie upodobał strony patriotyczne.

Wiele jego kłamstw historycznych i konfabulacji na mój temat zostało zdemaskowane tu: +palmereldritch1984.wordpress.com

Tekst ten zawiera również zdemaskowanie licznych antypolskich kłamstw Marka Stefana Szmidta (np. że w żydokomunie nie było Żydów, w żydoubecji również, że Polacy nie mają prawa do swojego narodowego "My" bo to "bolszewicki wymysł", że nie są narodem tylko "grupą etniczną w zrzeszeniu zwanym Polakami" itp. itd. ). W jednym z najnowszych tekstów ( +www.blogpress.pl ) Szmidt pisze, że "uleganie kultowi Narodu i Państwa jest nie tylko niezgodne z Nauczaniem ewangelicznym Kościoła katolickiego (Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną)". To sprytny i często stosowany żydowski zabieg mający na celu wytworzenie konfliktu pomiędzy obowiązkami wobec narodu i państwa narodowego a religijnością Polaków. Szmidt, podobnie jak wielu żydowskich antynarodowych propagandzistów stara się mieszać sferę prywatnej metafizyki ze sferą politycznej, publicznej aktywności Polaka. Otóż religia i wiara są sprawą prywatną każdego Polaka - i w jego życiu prywatnym mogą być wartościami najwyższymi. W życiu politycznym narodu i członków tego narodu nie ma wartości świętszych niż dobro narodu - czyli te "obowiązki polskie", o których pisał Dmowski. W obrębie tego dobra narodu leży także dobro państwa narodowego - ale tylko takiego - etnocentrycznego, jednolitego etnicznie, gdzie zachodzi tożsamość pomiędzy dążeniami i interesami narodu a interesami i dążeniami państwa.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Widzę, że tu także pan Marek Stefan Szmidt zaczął grasować 
Piotr Świtecki, 2013.02.09 o 21:54
Dziękuję za polemiczną wypowiedź. Ale...

Otóż religia i wiara są sprawą prywatną każdego Polaka

Doprawdy?!

Niestety, obawiam się, że co do tego istnieją różne koncepcje. I to bynajmniej nie tylko "Żydowskie".

Podejście cywilizacyjne wręcz stawia znak równości między etyką i uniwersalnością polskości i polskiej organizacji państwowej.

Poza tym byłoby miło, gdyby się Państwo wstrzymali od przenoszenia osobistych uraz na kolejne łamy. Dyskutujmy problemy, nie osoby - wszystkim to wyjdzie na zdrowie. Inne działanie budzi podejrzliwość.

Kłaniam się.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Widzę, że tu także pan Marek Stefan Szmidt zaczął grasować 
p.e.1984, 2013.02.09 o 22:26
==========
p.e.1984: Otóż religia i wiara są sprawą prywatną każdego Polaka
Mufti Turbanator: Doprawdy?! Niestety, obawiam się, że co do tego istnieją różne koncepcje. I to bynajmniej nie tylko "Żydowskie".

==========
Szanowny Panie, nie może Pan nakazać nikomu wierzyć bądź nie wierzyć, wierzyć w ten lub tamten absolut. Dlatego przyjęcie określonego światopoglądu to decyzja indywidualna. Przynajmniej w państwach o pewnym porządku prawnym. W republikach islamskich może być inaczej.

Mufti Turbanator: Podejście cywilizacyjne wręcz stawia znak równości między etyką i uniwersalnością polskości i polskiej organizacji państwowej.
Polskość to przynależność do określonej grupy etnicznej i uznanie swoich obowiązków wobec tejże. Etyka to zespół norm wymuszonych przez nacisk społeczności, ponieważ historycznie przestrzeganie tych norm służyło tej społeczności (piszę za Balickim, niemiłosiernie upraszczając). Ta sama etyka może rządzić postępowaniem jednostek niezależnie od różnic cywilizacyjnych (choć nie musi). Przyjęcie katolicyzmu w 966 nie zmieniło (wedle wszelkiego prawdopodobieństwa) etyki plemion słowiańskich zamieszkujących państwo Mieszka. Mimo, że zmieniła się skokowo cywilizacja - ze słowiańskiej na łacińską. Organizacja państwowa to pojęcie z obszaru polityki. Polskość to pojęcie z obszaru etnografii / antropologii - i zdecydowanie nie ma mowy o uniwersalności polskości. Etyka jednostki (indywidualna) może być uniwersalna. Etyka narodowa powinna być specyficzna dla określonego narodu, bo jest związana z konkretnymi powinnościami politycznymi jednostki wobec narodu i jego państwa, narodu i państwa wobec jednostki oraz narodu względem innych narodów. Stawianie znaków równości między tymi różnymi obszarami jest błędem.

W sprawie z panem Szmidtem nie rozchodzi się o "osobiste urazy". Mnie to co pisze pan Szmidt pod moim adresem nie uraża. Natomiast pokrętna logika w jego tekstach może ogłupić niektórych Polaków w istotnych z narodowego punktu widzenia kwestiach. I jeśli w ogóle piszę o panu Szmidcie, to wyłącznie z tej przyczyny.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Widzę, że tu także pan Marek Stefan Szmidt zaczął grasować 
Piotr Świtecki, 2013.02.10 o 00:34
Czy zna Pan koncepcje "Cywilizacji Polskiej"? Obawiam się, że nie. Obawiam się również, że większość osób na Polacy.eu.org nie podziela "etnicznego" pojęcia polskości, ale pojmuje je cywilizacyjnie.

Demaskowanie żŻydów gnieżdżących się na patriotycznych portalach jest oczywiście zajęciem miłym i niezobowiązującym, niemniej jednak zaczyna się robić nudne.
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Widzę, że tu także pan Marek Stefan Szmidt zaczął grasować 
Hindukusz-Milena, 2013.02.10 o 01:13
p.e.1984,
Przeczytałam z zainteresowaniem i przyznaję, że od początku nie miałam zaufania co do celu twórczości blogerskiej pana Schmidta.
Podane linki wiele mi wyjaśniają.
Zgadzam się także, że religia jest sprawą prywatną każdego człowieka. Pomimo to jestem przeciwniczką przyjmowania do Polski licznych grup imigrantów obcych kulturowo.To,że nieczęsto bywam w kościele nie znaczy, że marzę aby wokół jak grzyby po deszczu wyrastały meczety albo synagogi.
Pozdrawiam
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
Re: Widzę, że tu także pan Marek Stefan Szmidt zaczął grasować 
p.e.1984, 2013.02.10 o 22:38
Zgadzam się także, że religia jest sprawą prywatną każdego człowieka. Pomimo to jestem przeciwniczką przyjmowania do Polski licznych grup imigrantów obcych kulturowo.To,że nieczęsto bywam w kościele nie znaczy, że marzę aby wokół jak grzyby po deszczu wyrastały meczety albo synagogi.
Ogólnie każda prozelityczna religia jest niebezpieczna, szczególnie, jeśli tak jak islam czy judaizm uznaje "niewiernych" za coś dużo gorszego albo wroga, którego koniecznie należy zniszczyć. Ogólnie to cecha charakterystyczna religii abrhamicznych. Prastare religie nie uznawały swojej wyższości nad innymi religiami. Odyn czy Thor nie byli ani ważniejsi ani mniej ważni czy prawdziwi od Trygława, Świętowita czy Swarożyca - bądź Zeusa.
Judaizm jest żydowską religią narodową (Żydzi tysiące lat temu wprzęgli religię w służbę swojego szowinizmu), w związku z czym synagoga to nie do końca to samo co meczet. Przyjmując judaizm można się stać "Żydem niższej kategorii" (gojo-pariasem). Przyjmując islam można się od razu stać "pełnowartościowym" muzułmaninem.

Odnośnie tych synagog, meczetów i całego "multikulti" polecam dwa teksty:
1. +myslnarodowa.wordpress.com
2. +palmereldritch1984.wordpress.com
zaloguj się lub załóż konto aby odpowiedzieć  
 
login:
hasło:
 
załóż konto, załóż bloga!
Więcej funkcji, w tym ocenianie i komentowanie artykułów.
odzyskaj hasło
podobna tematyka
Zatopienie titanica „WSIowa Mgła” (Humor, satyra)
najnowsze komentarze
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Piotr Świtecki → Swiatowid
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Swiatowid → Piotr Świtecki
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Piotr Świtecki → Marek Stefan Szmidt
Re: Nieświadomi
Marek Stefan Szmidt → Piotr Świtecki
Re: Nieświadomi
Piotr Świtecki → Marek Stefan Szmidt
Re: Nieświadomi
Marek Stefan Szmidt → Piotr Świtecki
Re: Nieświadomi
Piotr Świtecki → Marek Stefan Szmidt
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Marek Stefan Szmidt → Piotr Świtecki
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Piotr Świtecki → Marek Stefan Szmidt
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Marek Stefan Szmidt → Piotr Świtecki
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Piotr Świtecki → Marek Stefan Szmidt
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Marek Stefan Szmidt → Piotr Świtecki
Re: Konfederacja i przestępcze działania
Piotr Świtecki → Marek Stefan Szmidt
Re: Konstytucja
Marek Stefan Szmidt → Piotr Świtecki
więcej…