W dniu 3 września, w okolicach miejscowości Drzycim, w pobliżu Świecia, gdzie – we Wrześniu 1939 roku - toczyły się zaciekłe walki z najeźdźcą niemieckim, został odsłonięty pomnik kolejnych Żołnierzy, ekshumowanych w tej okolicy, po większej części Bezimiennych.
Na cmentarzu w Drzycimiu, wraz ze 122 Bezimiennymi Obrońcami Rzeczypospolitej, spoczywa jedyny znany z imienia, nazwiska i stopnia wojskowego, Żołnierz: porucznik Stefan Detko, prywatnie dziadek Konserwatysty.
W związku z powyżej opisanymi obchodami, zaproszono licznych Gości, w tym i Konserwatystę, aby wygłosił krótkie przemówienie, jako Rodzina jednego z wielu Poległych w walkach pod Świeciem.
Z początku Konserwatysta ucieszył się na kolejną wizytę na grobie Dziadka, lecz radość ta została zmącona wiadomością, iż na uroczystości zaproszony został, także w charakterze mówcy i to wybitnego „świadka tamtych czasów”, pan Barszczewski, z uwagi na podeszły Jego wiek i tytuł profesorski, brany za Kombatanta.
Należy w tym miejscu podkreślić, iż Konserwatysta nie posiada hobby, w postaci prześladowania jeszcze starszych od siebie pryków, nawet takich, którzy historią o Getcie wyłudzali przez całe dziesięciolecia jurgielty od Niemca, mających – wysoko jak widać cenioną - manierę całą resztę Tych, którzy w Getcie nie byli ze względów rodzinnych, nazywać publicznie bydłem.
Problem Konserwatysty z panem Barszczewskim (Konserwatysta nie mógł ustalić prawdziwych personaliów tej Osoby, więc używa nazwiska równie wymyślonego) polega na tym, że anonimowość, czyli brak jakikolwiek danych o Poległych Żołnierzach – nie tylko pod Świeciem, ale na całym terytorium Rzeczypospolitej – wynika tylko li z działalności władzy, którą od lat czterdziestych ub. wieku wspierał, całą siłą mężnej piersi i przemożnego intelektu, właśnie pan Barszczewski.
Aby być dokładnym, podam relację Rodziny, która odnalazła i pochowała mojego Dziadka oraz zabezpieczyła Jego dokumenty, także je przepisując.
Po nastaniu władzy ludowej, którą tak wspierał rzeczony pan Barszczewski, po okolicy Świecia grasowali - umundurowani jako Wojsko Polskie - osobnicy, którzy żądali od okolicznej Ludności pokazania miejsc pochówków Żołnierzy Polskich i wypytywali się o dokumenty osobiste Poległych.
Ponieważ byli „pod bronią” i zachowywali się dość obcesowo, a część nawet gawariła tolko po rusku, okoliczni Mieszkańcy ujawniali miejsca pochówków i oddawali ewentualnie zachowane dokumenty.
„Inspektorzy” dokonywali ekshumacji Poległych, której głównym i jedynym celem było zabranie wszelkich możliwych przedmiotów – dokumenty, nieśmiertelniki, listy, etc., - świadczących o danych osobowych Poległego.
Przedmioty te, jak wykazało m.innymi śledztwo Konserwatysty i innych Osób, których przezornie w tym miejscu nie wymienię, wysyłano hurtowo do Moskwy, gdzie znajdują się po dzień dzisiejszy.
Konserwatysta, ani żadna z innych Osób, nie słyszeli, aby legalne władze Rzeczpospolitej Polskiej kiedykolwiek upomniały się o te świadectwa…
Rodzina Konserwatysty, tak jak i tysiące innych, latami poszukiwała jakichkolwiek informacji o losach Stefana Detko nie wiedząc, czy zginął, jak zginął i gdzie jest pochowany.
Znamiennym jest fakt, iż córka Stefana, a moja Mama, została po wojnie uznana za sierotę i otrzymała stosowną rentę, co oznacza, że „władze” wiedziały o śmierci Dziadka.
Rodzina moja dowiedziała się o miejscu pochówku Dziadka, dopiero w roku 1996, co pozostawiam bez komentarza, dziękując tylko tym Osobom, które pochowały porucznika Stefana Detko i strzegły o Nim Pamięci.
Renta sieroca, była n.b. tak stosowna, że Ciotki, które odkładały te pieniądze „na posag dla Marysi”, były w stanie, po ślubie moich Rodziców, kupić za nie szafę trzydrzwiową, którą widziałem po raz ostatni w dniu 21. Sierpnia 1979 roku, czyli mojego wyjazdu na emigrację.
O rencie tej nie wspominałbym, gdyby nie apanaże pana Barszczewskiego, jako aktywnego wspieracza władzy ludowej, o jurgieltach niemieckich już nie wspominając, a o pensjach profesora całkiem zapominając… a ile dostał za bezprawne wypromowanie 50 magistrów na ŻUL, pozostawiając te kwestie niezawisłej prokuraturze…
Tak więc, dnia 3 września br. w dokładnie w rocznicę śmierci Stefana Detko, w okolicach Drzycimia, zabierze głos utrwalacz władzy ludowej, jakim był i pozostał pan Barszczewski; władzy, która wysyłając dokumenty Poległych do sowieta, spowodowała Bezimienność tylu Polaków, poświęcających życie w obronie Ojczyzny.
Pan Barszczewski więc, będzie żalił się okropnie nad sytuacją Rodzin, które dotąd nie poznały miejsca pochówków swoich Bliskich, a także biadolić będzie nad losem tych Bezimiennych, o których nic nie wiedzą Ich Rodziny, do czego przyłożył swoje łapsko, promując władzę ludową. Oczywiście za żale te, otrzyma stosowne diety i wiwaty...
Powyższa sytuacja zakrawa – zdaniem Konserwatysty - na akt zbezczeszczenia Pamięci Żołnierzy Września i w związku z tym, Konserwatysta – miast udać się do Świecia - pozostał w Gawrze, aby jeszcze bardziej nie zbezcześcić i tak zbezczeszczonych uroczystości, publicznie (i zapewnie w świetle kamer) kopiąc pana Barszczewskiego w podogonie.
Ponieważ do wyciągniętych czułków Konserwatysty dotarła wiadomość, iż w przyszłym roku, podczas uroczystości na cmentarzu w Drzycimiu przemawiać planuje Pan Prezydent jednej z prowincji państwa UE, Konserwatysta wyraża jednoznaczną opinię, iż nie życzy Sobie, aby taka Osoba zabierała głos na grobie Jego Dziadka.
Tyle o sprawach bieżących…
Ceterum censeo Conventum esse delendum
|